Kurczę coś mi nie idzie pisanie tego bloga:-))) Miało być dużo i często,a wyszło jak zwykle....Co prawda w górach jesteśmy nierzadko,ale zazwyczaj są to nasze Beskidy i szlaki robione po raz któryś,więc jakoś dziwnie mi wrzucać każdą najmniejszą wycieczkę na bloga.Po za tym praca,dom,ciągle coś do zrobienia w naszej Istebnej i dni mijają tak prędko,że nawet nie myśle o blogu:-)
Na początku lipca jednak jest organizowana akcja Czyste Tatry,z całej Polski zjeżdżają wtedy wolontariusze i sprzątają szlaki wszerz i wzdłuż.W zeszłym roku byliśmy po raz pierwszy na tym wydarzeniu,spodobało nam się bardzo i postanowliśmy brać udział w sprzątaniu Tatr co rok.O ile to będzie możliwe oczywiście:-)Zapisaliśmy się na listę wolontariuszy,wybraliśmy szlak,który posprzątamy-Skrajny Granat i ruszyliśmy do Zakopanego.
Przyjechaliśmy dzień wcześniej,zeby spróbować zdobyć Kościelec.Grzesiek już wcześniej miał to w planach,ale ja jakoś zawsze,kiedy stawałam u stóp Kościelca na Przełęczy Karb i czytałam tabliczkę: UWAGA!!!SZLAK TURYSTYCZNY BARDZO TRUDNY,to traciłam odwagę i rezygnowałam z próby wejścia.Tym razem jednak postanowiłam chociaż spróbować:-)))Kościelec to dla wielu góra kultowa,dobra na zapoznanie się z Tatrami Wysokimi bądź na oswojenie przed trudniejszymi szlakami na Orlej Perci.No dobra przyznam się: ja też chciałam być na Kościelcu:-)))
Umówiliśmy się ze znajomymi,Alą i Sylwkiem,w Kuźnicach na 6 rano,ze względu na upały,które dotarły nawet w góry.Startujemy niebieskim szlakiem przez Boczań do Hali Gąsienicowej.Początkowo szlak prowadzi przez las,pod górę,jest trochę "kamcorów",ale nie idzie się źle.Po około 40 minutach wychodzimy z przyjemnego cienia i jesteśmy na Skupinów Upłaz.Ukazują się pierwsze widoki,za plecami mamy Zakopane,a przy dobrej pogodzie zobaczymy Babią Górę.Po lewej stronie widzimy Tatry Bielskie,a po kilku minutach marszu z prawej strony zauważamy Giewont i Kasprowy Wierch.Niebawem jesteśmy na Przełęczy między Kopami i kierujemy się prosto do Murowańca.W końcu wyłoniły się TE widoki,na które czekaliśmy!!! Po lewej stronie szare,groźne ściany Granatów zaplanowane na kolejny dzień,i nasz dzisiejszy cel: strzelisty Kościelec.Poczułam mocniejsze bicie serca:-) bynajmniej nie ze zmęczenia:-) Byłam podekscytowana,że to już dziś!!!
Po kilku fotkach ruszyliśmy dalej,w schronisku krótka przerwa na kawę i ruszamy w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego
Nad staw dotarliśmy nieco już zmęczeni wysoką temperaturą i podejściem,a to dopiero teraz zaczynała się mozolna wspinaczka-najpierw na Mały Kościelec,Przełęcz Karb i dopiero stamtąd na Kościelec.Szlak prowadził dosyć ostro w górę kamienną ścieżką
Po około 40 minutach wdrapaliśmy się na przełęcz,widoki były fantastyczne
Tu rozsiadamy się wygodnie i wcinamy śniadanko.Ustalamy,że dalej idę sama z Grzesiem , Ala decyduje,że Kościelec zdobędą z Sylwkiem innym razem,a dziś pójdą na Kasprowy i spotkamy się na dole,na obiadku w Kuźnicach:-)))
Zaczynamy z Grzesiem ostateczne podejście,jest piątek około godziny 10ej i jestem zdziwiona,że praktycznie przed nami nikogo nie ma...trochę to dziwne,bo TUTAJ zawsze jest dużo ludzi...Powolutku nabieramy wysokości,a szlak nie sprawia większych trudności.
Pierwsze utrudnienie to wąski skalny próg do pokonania którego musimy użyć rąk.
Przez chwilę idziemy wygodną ścieżką,a następnie pojawiają się pochyłe skalne płyty z wąskimi miejscami na postawienie stopy.Chociaż idziemy skupieni i ostrożni,jestem pozytywnie zaskoczona,że jest łatwiej,niż się obawiałam.Czasem tylko szlak jest blisko krawędzi i trzeba uważać,żeby nie wpaść do Czarnego Stawu;-)
Pojawiają się głazy i jest dużo luźnych kamieni,trzeba uważać.Pod samym szczytem jest dosyć wąsko i przepaściście, na szczęście jest mało ludzi i doskonała pogoda,ale w razie deszczu czy tłumu może być niewesoło.
Tymczasem fiku miku i jesteśmy razem na Kościelcu!!!!!!!! Jestem MEGA zadowolona,szczęśliwa i szczyt mamy tylko dla siebie przez kilka minut:-)))
Cieszymy się chwilą,pstrykamy zdjęcia i po kilku minutach zbieramy się na dół.Ja oczywiście znów trochę panikuję,jak sobie poradzę z zejściem,które zawsze jest trudniejsze,ale okazuje się,że nie taki diabeł straszny;-)Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy na przełęczy spoglądamy( teraz już z wielką radością) na NASZ Kościelec:-)))
Spokojnie rozsiadamy się i biwakujemy na trawce i schodzimy do Zielonej Doliny Gąsienicowej.Widoki są już sielskie i na pewno mojej mamie bardziej się podobają,niż skały Kościelca:-)
Teraz już naprawdę leniwym krokiem zmierzamy do Murowańca,a następnie Jaworzynką schodzimy do Kuźnic,gdzie czekają już na nas Ala i Sylwek.Wymieniamy się opowieściami i wrażeniami i wierzcie mi,nic tak nie smakuje,jak dobre piwko i obiadek po górskiej wyrypie:-)))















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz