Ruszamy przed godziną 10 z parkingu Wierch Poroniec.
Niestety,wysoka temperatura przyniosła roztopy i błotko,ale szlak w większości prowadzi przez las,a tam już jest znacznie przyjemniej
Często zza chmur wygląda słoneczko i idzie się bardzo przyjemnie.Spotykamy fantastyczną rodzinkę: 3 maluchów i rodzice,wszyscy na biegówkach spieszą się do sanktuarium na mszę.Najmłodszy wygląda na mniej więcej 4 latka,tata mu pomaga ,ale mały i tak daje radę!!!
Szlak jest przyjemny,wręcz spacerkowy i co chwilę mijamy turystów.Pewnie latem są tu prawdziwe tłumy,tym bardziej że dla wielu Rusinka to raj na ziemi:) no i jeszcze te oscypki,owieczki,dymek z bacówki-sielanka...no ale do lata jeszcze trochę i dzisiaj nie jest aż tak tłoczno;-)
Pogoda tego dnia nie umie się zdecydować i raz straszy czarnymi chmurami,to znów za chwilę wychodzi słoneczko
Na widoki szczytów nie mamy co liczyć,bo chmury nie zamierzają się dźwignąć:-(
zjechać do sanktuarium.Normalnie tu są schody,ale teraz pozostało jeszcze sporo śniegu,a raczej śliskiej papki,na której nogi nijak się nie chcą trzymać;-)
Uff,jakoś się udało bez wywrotki i docieramy na godz 11 na mszę
Przy kaplicy znajduje się również symboliczny cmentarz, upamiętniający ofiary gór. W takim miejscu człowieka potrafią nawiedzić refleksje… Wracamy tą samą drogą,pogoda nadal niestety zmienna,więc i krajobraz nas nie rozpieszcza... Jeszcze parę minut i jesteśmy znowu w aucie.
A jeżeli nie chcecie wyglądać tak:
to pamiętajcie o kremie z filtrami nawet w pochmurny dzień w górach;-)
po czym na dobre żegnamy się z Zakopanem i ruszamy w kierunku domu...Okazuje się jednak,że czeka nas jeszcze jedna niespodzianka:-) Z radości zatrzymujemy się przy drodze i pstrykamy kilka fioletowych zdjęć:-)))


















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz