Środek urlopu postanawiamy spędzić na lekkim(och ja naiwna,naprawdę tak myślałam...) spacerze w naszych Beskidach.Ruszamy prosto z domu w Istebnej i z Kubalonki idziemy na Stożek.Pani Jesień nieśmiało wkracza do lasów
W około dwie godziny jesteśmy na Stożku,jemy,pijemy i wędrujemy dalej przez moją ulubioną Cieślarówkę:-)Słoneczko grzeje,lekki wiaterek,pszczoły,kwiaty,dojrzałe,pyszne jeżyny na krzakach...sielanka
Dalej też jest fajnie,polne ścieżki przeplatają sie z leśnymi drogami,mija nas kilku rowerzystów,a na Soszowie jest sporo turystów.
Hmmm,przed wyjściem uznaliśmy,że weźmiemy termos z gorącą herbatą,a wody niewiele,bo to już wrzesień,więc nie będzie się nam chciało aż tak pić.Nasza głupota jednak nie maleje z wiekiem ani ze zdobywanym doświadczeniem;-)już w połowie drogi woda się kończy i jest mi tak ciepło,że na gorącą herbatę nawet nie chcę patrzeć:-)a ostatnie podejście na Czantorię to istna tortura!!!stromo,ciężko i narzekam jak ostatnia sierota...za to na szczycie mamy zestaw ratujący życie:-)))
I ta zimna czeska Kofola...mniam:-)uwielbiam!!!Na koniec widok z Czantorii na Ustroń
Schodzimy pod wyciągiem krzesełkowym do Ustronia Polana,gdzie wsiądziemy do autobusu powrotnego;-)
"Wreszcie najwspanialszy moment w każdej wspinaczce. Chwila, kiedy od szczytu dzieli mnie już tylko kilka kroków, kiedy wiem, że już nic nie stanie mi na przeszkodzie, kiedy wiem, że zwyciężyłem…Zwyciężyłem nie górę czy pogodę, lecz przede wszystkim siebie, swoją słabość i swój strach. Kiedy mogę już podziękować górze, że i tym razem była dla mnie łaskawa. Tych chwil nie oddam nikomu za żadne skarby(...) Jerzy Kukuczka
poniedziałek, 10 października 2016
Mała Fatra 25.IX.2016
Kolejny raz wybraliśmy się na Słowację powłóczyć się po ichniejszej Małej Fatrze,a dokładnie naszm celem były Południowy Gróń i Stoh (tak,tak...góra,nie nasz skoczek narciarski;-)
Dzięń był super,nadal uwielbiam to słowackie pasmo,które tak bardzo kojarzy mi się z naszymi Tatrami Zachodnimi.A z tej konkretnej wycieczki najbardziej zapamiętam ryki jeleni w lesie:-) i zmienną pogodę.Podchodziłam pod górę w pełnym słoneczku i krótkim rękawku,by za chwilę na grani ubierać bezrękawnik,czapkę i rękawiczki.Ruszamy ze Stefanowej i koło Chaty pod Groniem napotykamy cudne jesienne zimowity
Podejście na Południowy Gróń od tej strony było bardzo błotniste i męczące,a na górze jak zawsze bajkowo
A później,wędrujemy granią i na Stohu jesteśmy nad chmurami!!! Uwielbiam to uczucie
Jakieś pół godziny leżymy na szczycie,a potem już śmigamy w dół
Na parkingu czekamy jeszcze na koleżankę Madzię,która tego dnia była całkiem niedaleko-na Rozsutcu.Mamy dla niej niespodziankę:-)
Dzięń był super,nadal uwielbiam to słowackie pasmo,które tak bardzo kojarzy mi się z naszymi Tatrami Zachodnimi.A z tej konkretnej wycieczki najbardziej zapamiętam ryki jeleni w lesie:-) i zmienną pogodę.Podchodziłam pod górę w pełnym słoneczku i krótkim rękawku,by za chwilę na grani ubierać bezrękawnik,czapkę i rękawiczki.Ruszamy ze Stefanowej i koło Chaty pod Groniem napotykamy cudne jesienne zimowity
Podejście na Południowy Gróń od tej strony było bardzo błotniste i męczące,a na górze jak zawsze bajkowo
A później,wędrujemy granią i na Stohu jesteśmy nad chmurami!!! Uwielbiam to uczucie
Jakieś pół godziny leżymy na szczycie,a potem już śmigamy w dół
Na parkingu czekamy jeszcze na koleżankę Madzię,która tego dnia była całkiem niedaleko-na Rozsutcu.Mamy dla niej niespodziankę:-)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



