Środek urlopu postanawiamy spędzić na lekkim(och ja naiwna,naprawdę tak myślałam...) spacerze w naszych Beskidach.Ruszamy prosto z domu w Istebnej i z Kubalonki idziemy na Stożek.Pani Jesień nieśmiało wkracza do lasów
W około dwie godziny jesteśmy na Stożku,jemy,pijemy i wędrujemy dalej przez moją ulubioną Cieślarówkę:-)Słoneczko grzeje,lekki wiaterek,pszczoły,kwiaty,dojrzałe,pyszne jeżyny na krzakach...sielanka
Dalej też jest fajnie,polne ścieżki przeplatają sie z leśnymi drogami,mija nas kilku rowerzystów,a na Soszowie jest sporo turystów.
Hmmm,przed wyjściem uznaliśmy,że weźmiemy termos z gorącą herbatą,a wody niewiele,bo to już wrzesień,więc nie będzie się nam chciało aż tak pić.Nasza głupota jednak nie maleje z wiekiem ani ze zdobywanym doświadczeniem;-)już w połowie drogi woda się kończy i jest mi tak ciepło,że na gorącą herbatę nawet nie chcę patrzeć:-)a ostatnie podejście na Czantorię to istna tortura!!!stromo,ciężko i narzekam jak ostatnia sierota...za to na szczycie mamy zestaw ratujący życie:-)))
I ta zimna czeska Kofola...mniam:-)uwielbiam!!!Na koniec widok z Czantorii na Ustroń
Schodzimy pod wyciągiem krzesełkowym do Ustronia Polana,gdzie wsiądziemy do autobusu powrotnego;-)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz